Jeżdżę
już od pięciu godzin po całym Londynie. Nie potrafię jej znaleźć. W
restauracji, z której porwał ją Louis nikt nie potrafi jej skojarzyć. Kręcę się
jeszcze po okolicy, ale nikt nic nie wie. Rozglądam się wokoło, ale nie ma jej
nigdzie. Dzwonie do reszty.
- Siema.
I jak? Macie ją? – pytam zdenerwowany.
-
Niestety nie, ale ja znalazłem sobie niezłą laskę. – Mówi Louis, a ja słyszę
tylko ciche jęki.
- Dzięki,
stary. Szukam dalej.
- Daj już
sobie spokój i wracaj do domu.
Przeszedłem
jeszcze tylko przez park, ale tam też jej nie było. Poddaję się. Wracam do domu.
Po drodze
wpadam jeszcze do sklepu po coś do żarcia. Kiedy dojeżdżam do rezydencji gangu
na parkingu jest tylko auto Lou. Wchodzę do środka i słyszę tylko krzyki
jakiejś dziewczyny.
- Proszę cię. Nie chcę tego. Puść mnie. – Głos podobny do Jessie. Odruchowo biegnę po schodach do pokoju Louisa. Otwieram drzwi i widzę Louisa i dziewczynę przywiązaną do łóżka, ale to nie Jessica.
- Proszę cię. Nie chcę tego. Puść mnie. – Głos podobny do Jessie. Odruchowo biegnę po schodach do pokoju Louisa. Otwieram drzwi i widzę Louisa i dziewczynę przywiązaną do łóżka, ale to nie Jessica.
-
Przepraszam Tommo. Myślałem, że usłyszałem Jessie.
- Nic się nie stało.
- Jessie? – spytała blondynka na łóżku.
- Tak. Czemu pytasz?
- Nie ważne. – odpowiada mi. Ona coś wie. Może ją zna.
- Znasz jakąś? Szukam od kilku godzin takiej jednej.
- Nie znam. – Mówi, a po jej policzkach spływa łezka.
- Dobra, zostawiam was samych. Spróbuj Lou coś z niej wyciągnąć. – Mówię i wychodzę.
Schodzę na dół i siadam na kanapie przed telewizorem. Z góry dochodzą tylko jęki tej dziewczyny i imię Louisa. Czasami padają słowa takie jak : Proszę zostaw mnie, nie rób mi tego, Louis przestań. Biedna trafiła na Louisa. On nigdy nie odpuszcza dziewczynom, a gdy one go proszą o wypuszczenie to Tommo jeszcze bardziej się nakręca. Dlaczego ja współczuje osobie, której nawet nie znam? Dlaczego… Dzwonek do drzwi? Kogo tutaj ciągnie? Niechętnie wstaję z kanapy i podchodzę do drzwi. Otwieram je i widzę Liam’a.
- Nic się nie stało.
- Jessie? – spytała blondynka na łóżku.
- Tak. Czemu pytasz?
- Nie ważne. – odpowiada mi. Ona coś wie. Może ją zna.
- Znasz jakąś? Szukam od kilku godzin takiej jednej.
- Nie znam. – Mówi, a po jej policzkach spływa łezka.
- Dobra, zostawiam was samych. Spróbuj Lou coś z niej wyciągnąć. – Mówię i wychodzę.
Schodzę na dół i siadam na kanapie przed telewizorem. Z góry dochodzą tylko jęki tej dziewczyny i imię Louisa. Czasami padają słowa takie jak : Proszę zostaw mnie, nie rób mi tego, Louis przestań. Biedna trafiła na Louisa. On nigdy nie odpuszcza dziewczynom, a gdy one go proszą o wypuszczenie to Tommo jeszcze bardziej się nakręca. Dlaczego ja współczuje osobie, której nawet nie znam? Dlaczego… Dzwonek do drzwi? Kogo tutaj ciągnie? Niechętnie wstaję z kanapy i podchodzę do drzwi. Otwieram je i widzę Liam’a.
- Stary
chyba wiem gdzie może być ta twoja laska. – Mówi zadyszany Payno.
- Gdzie?
Dawaj jedziemy.
Wsiadłem
do auta Li i
jedziemy po moją zabaweczkę. Tym razem jej nie odpuszczę. Nic mnie nie przekona
do wypuszczenia jej. Nawet te jej zielone oczy. Patrzę przez okno i widzę, że
wyjeżdżamy z naszej dzielnicy, a wjeżdżamy na dzielnicę ludzi, którzy znaczą
coś w świecie. Podjeżdżamy pod hotel „Hunter”.
- Po co
tu jedziemy? Ona tu jest?
- Zayn pogrzebał
trochę w necie i znalazł zdjęcia twojej Jessie na tle tego hotelu. Chyba jest
jej.
- Może będą coś wiedzieć.
- Może będą coś wiedzieć.
Wchodzimy
do środka i podchodzimy do recepcji. Skąpo ubrana dziewczyna podnosi wzrok
kiedy dzwonię dzwonkiem.
- Witamy w hotelu „Hunter”. W czym mogę pomóc? – Taaa, ich stała gadka.
- Szukamy Jessie. Jest może tutaj?
- Pani Pain? Niestety nie ma. Szefowa wzięła tydzień wolnego. Przekazać coś?
- Witamy w hotelu „Hunter”. W czym mogę pomóc? – Taaa, ich stała gadka.
- Szukamy Jessie. Jest może tutaj?
- Pani Pain? Niestety nie ma. Szefowa wzięła tydzień wolnego. Przekazać coś?
- Nie. Ma
pani może jakiś kontakt do szefowej. Ymmm… Dzwoniłem do jej męża, ale kazał mi
tu przyjechać. – Zmyślam.
- Tak. Proszę. – Podaje mi wizytówkę. Jessica Pain? To na pewno ona? Mam nadzieję, że tak. Czyli jest właścicielką hotelu. Nieźle.
- Dziękuję i dowidzenia.
- Tak. Proszę. – Podaje mi wizytówkę. Jessica Pain? To na pewno ona? Mam nadzieję, że tak. Czyli jest właścicielką hotelu. Nieźle.
- Dziękuję i dowidzenia.
-
Dowidzenia.
Wyciągam
telefon i wbijam numer z wizytówki. Daję na głośnik. Pierwszy sygnał… Drugi
sygnał… Trzeci sygnał…
- Jessica
Pain. Słucham? – To ona. Wszędzie rozpoznam ten głosik.
- Dzień
dobry. Z tej strony Liam Payne. Czy rozmawiam z właścicielką hotelu „Hunter”? –
mówi Liam
- Witam.
Tak. W czym mogę pomóc?
- Wiem,
że jest pani na urlopie, ale rozmawiając z pani mężem o wynajmie sali
powiedział, że mam dzwonić do pani. Moglibyśmy się spotkać?
- Jasne.
Może u mnie. Dzisiaj za godzinę? – pyta Jessie.
- Pasuje. To proszę wysłać mi adres sms’em.
- Dobrze. To do zobaczenia.
- Pasuje. To proszę wysłać mi adres sms’em.
- Dobrze. To do zobaczenia.
Rozłączam
się.
- Stary. Ty to jesteś mistrzem. – Przybijam mu piątkę i idziemy do auta. Dostaję adres Pain i jedziemy do niej. Po drodze jedziemy jeszcze do sklepu. Muszę się czegoś napić.
- Stary. Ty to jesteś mistrzem. – Przybijam mu piątkę i idziemy do auta. Dostaję adres Pain i jedziemy do niej. Po drodze jedziemy jeszcze do sklepu. Muszę się czegoś napić.
OCZAMI JESS
Za pół
godziny mam spotkanie, a dom jest jeszcze nie posprzątany. Ciężko ogarniać taką
dużą rezydencję.
Mimo, że z zewnątrz wydaje się malutka to w środku można się zgubić. Adam
wyjechał. Tak przynajmniej powiedziała mi jego matka. I dobrze. Złożyłam już
papiery rozwodowe. Sprzątam szybko dom i przygotowuje wszystkie rzeczy, które
będą potrzebne na spotkaniu. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale boję się. Boję
się, że Harry mnie znajdzie, że będę musiała wrócić do jego cholernego domu.
Mam szczęście, że mam siostrę, u której mogę się schować. A właśnie, zadzwonię
do niej. Tylko gdzie ja mam telefon? O tu jest. Kurcze, nie odbiera. No nic.
Idę do kuchni nalać sobie soku, ale przeszkadza mi dzwonek do drzwi. Idę
otworzyć. Patrzę w dół jak wyglądam, kiedy naciskam klamkę. Podnoszę wzrok i
drętwieje na ten widok. Cofam się lekko do tyłu, ale się potykam i prawie
ląduje na ziemi. Właśnie prawie. Harry złapał mnie w talii i podniósł do góry.
- Cześć
skarbie. Myślałaś, że ci odpuszczę? – mówi i rusza brwiami.
- Czego chcesz? – pytam ostro.
- Już ci przecież mówiłem czego chcę.
- Harry nie mam czasu. Za chwilę przyjdzie tu mój klient. – Mówię mu mając nadzieję, że mnie zostawi. Chwilę później podbiega do nas jego kolega.
- Przepraszam za spóźnienie. Liam Payne. – Podnosi moją rękę i całuje jej zewnętrzną stronę.
- Czego chcesz? – pytam ostro.
- Już ci przecież mówiłem czego chcę.
- Harry nie mam czasu. Za chwilę przyjdzie tu mój klient. – Mówię mu mając nadzieję, że mnie zostawi. Chwilę później podbiega do nas jego kolega.
- Przepraszam za spóźnienie. Liam Payne. – Podnosi moją rękę i całuje jej zewnętrzną stronę.
- Nie
wierzę w to! Zostawcie mnie już w spokoju. Proszę!
- Dzisiaj
masz jeszcze wolne. Jutro po ciebie przyjadę i zabiorę do mnie zabaweczko. – Mówi,
akcentując słowo „zabaweczka”. Ulżyło mi. Ucieknę stąd. Pójdę jutro z samego
rana do El.
- Dobra.
O, której przyjedziesz? – pytam, żeby wiedzieć, o której muszę wyjść. Harry
przykłada swoje usta do mojego ucha. Co on robi?
- To
będzie niespodzianka. I nie rób nic głupiego. Nie uciekniesz mi. Zawszę cię
znajdę. – szepcze, po czym całuje mój policzek.
- Pa
skarbie – krzyczy po czym wychodzi z domu.
Co ja mam
teraz zrobić? Jak mu ucieknę do siostry, to mnie znajdzie. Nie chce wpakować
Beth w moje kłopoty. Idę spać!