Co się ze
mną dzieje? Gdzie jestem? Co to za miejsce? Pokój, w którym jestem jest
naprawdę ładny. Miętowe ściany, duże łóżko wodne, na ścianie wielki telewizor.
Mogłabym tak mieszkać… zaraz Jess stop! Nawet nie wiesz gdzie jesteś. –
podpowiada mi podświadomość. – W oknach nie ma klamek, a drzwi są zamknięte. O
co tu kurwa chodzi?
Zaczynam z całych sił walić w drzwi, ale to nic nie daje, więc siadam na łóżku. Po jakimś czasie przeszukuje moje ciuchy, które leżą na komodzie. - Chwila, skoro nie mam ich na sobie, to czyje ubrania mam ubrane? Nie ważne. Muszę się stąd wydostać. I to jak najszybciej. Muszę coś wymyślić. Wiem… Spróbuję coś przenieść, wczoraj dałam radę. Podnoszę rękę i próbuję podnieść książki leżące na stoliku. Tak. Wychodzi mi. Czas na coś trudniejszego. Otworzę drzwi.
Skupiam się na zamku od drzwi i chwilę później je otwieram. Wychylam się za drzwi i zauważam, że ktoś idzie w moją stronę. Panikuję i szybko zamykam tak samo jak je otworzyłam. Siadam na łóżku i słyszę głośne kroki oraz dźwięk skrzypiących drzwi. Chwilę później widzę przed sobą mężczyznę, który wczoraj robił mi zdjęcia. Zaraz za nim wchodzi trójka jego kolegów – blondyn o niebieskich oczach, mulat i koleś, który nie wygląda na złego, bardziej wydaje się on miły.
- Widzę, że księżniczka wstała – mówi fotograf z uśmiechem na twarzy.
- Dlaczego tu jestem?
- Dla zabawy maleńka. – Mówi blondynek.
- Nini zostaw ją dla Hazzy. – mówi mulat.
- Zostawcie mnie. Proszę, wypuście mnie. – Błagam ich.
- One Direction nigdy nie odpuszcza swoim ofiarom, a ty jesteś jedną z nich. – Powiedział ten „miły”
- Nie powinniście tego robić. Nie wiecie z kim zadzieracie. – mówię z powagą, a oni tylko się śmieją.
- Mówię poważnie. Zrobię wam taką rzeźnię, że będziecie mnie błagać o śmierć. – I znów tylko śmiech. Za chwilę nie wytrzymam psychicznie i zabiję ich. Tak naprawdę tego nie zrobię. Jestem za słaba, ale zawsze mogę się z nimi pobawić.
- Kochanie, jeśli ktoś tu będzie prosił o śmierć to tylko ty. Hazz będzie za półgodziny, mamy sporo czasu na zabawę z tobą, później to ty poznasz definicję słowa rzeźnia. – Powiedział mój porywacz. Teraz ja wybuchłam śmiechem, a on klęknął przede mną i zbliżył swoje usta do mojej szyi. Nie powiem, że nie jest to fajne uczucie. Robi to delikatnie. Odpycham go.
- Przestań. – Krzyczę.
- Przeginasz.
- To ty przeginasz. Nie boję się was.
- A powinnaś – mówi mulat podchodząc do mnie z nożem.
- I co mi możesz zrobić? Nie wiesz do czego jestem zdolna.
- To oświeć nas.
- Sami chcieliście.
Nie zastanawiam się nad tym co robię, ale sami się prosili o to. Najpierw zamykam wszystkie drzwi i okna bez pomocy ciała. Mój wzrok wędruje na nóż i chwilę później broń mulata wbita jest w sufit. Telekineza przydaje się w życiu. Cieszę się, że to właśnie ja mogę z niej korzystać. Wykorzystuję ją przygniatając moich oprawców do ściany, przetrzymuje ich chwilę w górze, po czym rzucam na podłogę. Blondynek próbuje podejść do mnie, lecz go odpycham. Ała… Moje ręce. Co jest? Fotograf trzyma moje ręce mocno skrępowane z tyłu. Próbuję wytężyć swój umysł i go odepchnąć. Udaje mi się. Teraz jest przyciśnięty do ściany. Reszta jego kumpli także. Jeszcze chwile ich tak trzymam, ale nagle ktoś wchodzi do pokoju. Drzwi powoli się otwierają. Widzę przed sobą wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka o pięknych zielonych oczach z burzą brązowych loków na głowie. Boże… jaki on jest seksowny. Czuję jak moje pożądanie rośnie. Nagle jego kumple wyrywają się spod mojej mocy. Co jest? Moja moc nagle przestała działać? Ten przystojny chłopak to musi być Hazz czy jak mu tam.
- Harry nie podchodź do niej. Ona jest niebezpieczna – ostrzegł go mulat.
- Zamknij się Zayn. Wyjdźcie z mojego pokoju. Ona jest moja, więc to ja będę decydował o jej przyszłości. – Mówi z uśmieszkiem na twarzy, po czym zbliża się do mnie, a reszta wychodzi z pokoju.
- Nawet nie próbuj. Zniszczę cię rozumiesz? – krzyczę.
- Oj… nie dość, że piękna to jeszcze naiwna. Kocham to. – Mówi przegryzając dolną wargę.
Aww… On jest taki pociągający. Kurwa! Jess przestań. On jest niebezpieczny – moja podświadomość daje się we znaki.
Podchodzi coraz bliżej. Jego usta są przy moich. Czuję miętę, uwielbiam ten smak, ale mimo wszystko odpycham go, a on łapie moje nadgarstki i przypiera je do ściany.
- Co jest kotku? Nie lubisz takich zabaw? – pyta z głupawym uśmieszkiem.
- Nie, nie lubię. Dlatego zostaw mnie.
- Zostawię cię, spokojnie. Najpierw się zabawię, a potem porzucę gdzieś w lesie… - zaczyna opowiadać, a moje ciało drętwieje i chyba Hazz to zauważa - … ktoś tu się denerwuje. Wolisz być świadoma tego co ci robię i po wszystkim cię zabić, czy w odwrotnej kolejności? Może ci pomogę z wyborem… Wybieram pierwszą opcję. Chcę widzieć tą rozkosz zmieszaną z cierpieniem w twoich oczach. Chcę usłyszeć jak krzyczysz moje imię ślicznotko. – Mówi odgarniając mi włosy za ramiona.
- Nie boję się. Jesteś tylko jebanym psycholem. Możesz mnie zabić. I tak moje życie jest do dupy. A co do krzyczenia… Nie znam twojego imienia, żeby wrzeszczeć.– Krzyczę. Boję się go jak cholera, ale nie mogę mu tego pokazać.
- Jestem Harry. Teraz znasz. Nazwisko też ci podać? Styles. Możesz krzyczeć to na przemian.
- Haha… nie rozśmieszaj mnie. Nic mi nie zrobisz.
- Jesteś tego pewna? – Gwałtownie przyszedł w moją stronę. Przyparł do ściany i jeździ ręką po moim brzuchu. Próbuje go odepchnąć , ale na marne. Moja moc tak jakby się przy nim wyłącza. Tylko dlaczego?
Zaczynam z całych sił walić w drzwi, ale to nic nie daje, więc siadam na łóżku. Po jakimś czasie przeszukuje moje ciuchy, które leżą na komodzie. - Chwila, skoro nie mam ich na sobie, to czyje ubrania mam ubrane? Nie ważne. Muszę się stąd wydostać. I to jak najszybciej. Muszę coś wymyślić. Wiem… Spróbuję coś przenieść, wczoraj dałam radę. Podnoszę rękę i próbuję podnieść książki leżące na stoliku. Tak. Wychodzi mi. Czas na coś trudniejszego. Otworzę drzwi.
Skupiam się na zamku od drzwi i chwilę później je otwieram. Wychylam się za drzwi i zauważam, że ktoś idzie w moją stronę. Panikuję i szybko zamykam tak samo jak je otworzyłam. Siadam na łóżku i słyszę głośne kroki oraz dźwięk skrzypiących drzwi. Chwilę później widzę przed sobą mężczyznę, który wczoraj robił mi zdjęcia. Zaraz za nim wchodzi trójka jego kolegów – blondyn o niebieskich oczach, mulat i koleś, który nie wygląda na złego, bardziej wydaje się on miły.
- Widzę, że księżniczka wstała – mówi fotograf z uśmiechem na twarzy.
- Dlaczego tu jestem?
- Dla zabawy maleńka. – Mówi blondynek.
- Nini zostaw ją dla Hazzy. – mówi mulat.
- Zostawcie mnie. Proszę, wypuście mnie. – Błagam ich.
- One Direction nigdy nie odpuszcza swoim ofiarom, a ty jesteś jedną z nich. – Powiedział ten „miły”
- Nie powinniście tego robić. Nie wiecie z kim zadzieracie. – mówię z powagą, a oni tylko się śmieją.
- Mówię poważnie. Zrobię wam taką rzeźnię, że będziecie mnie błagać o śmierć. – I znów tylko śmiech. Za chwilę nie wytrzymam psychicznie i zabiję ich. Tak naprawdę tego nie zrobię. Jestem za słaba, ale zawsze mogę się z nimi pobawić.
- Kochanie, jeśli ktoś tu będzie prosił o śmierć to tylko ty. Hazz będzie za półgodziny, mamy sporo czasu na zabawę z tobą, później to ty poznasz definicję słowa rzeźnia. – Powiedział mój porywacz. Teraz ja wybuchłam śmiechem, a on klęknął przede mną i zbliżył swoje usta do mojej szyi. Nie powiem, że nie jest to fajne uczucie. Robi to delikatnie. Odpycham go.
- Przestań. – Krzyczę.
- Przeginasz.
- To ty przeginasz. Nie boję się was.
- A powinnaś – mówi mulat podchodząc do mnie z nożem.
- I co mi możesz zrobić? Nie wiesz do czego jestem zdolna.
- To oświeć nas.
- Sami chcieliście.
Nie zastanawiam się nad tym co robię, ale sami się prosili o to. Najpierw zamykam wszystkie drzwi i okna bez pomocy ciała. Mój wzrok wędruje na nóż i chwilę później broń mulata wbita jest w sufit. Telekineza przydaje się w życiu. Cieszę się, że to właśnie ja mogę z niej korzystać. Wykorzystuję ją przygniatając moich oprawców do ściany, przetrzymuje ich chwilę w górze, po czym rzucam na podłogę. Blondynek próbuje podejść do mnie, lecz go odpycham. Ała… Moje ręce. Co jest? Fotograf trzyma moje ręce mocno skrępowane z tyłu. Próbuję wytężyć swój umysł i go odepchnąć. Udaje mi się. Teraz jest przyciśnięty do ściany. Reszta jego kumpli także. Jeszcze chwile ich tak trzymam, ale nagle ktoś wchodzi do pokoju. Drzwi powoli się otwierają. Widzę przed sobą wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka o pięknych zielonych oczach z burzą brązowych loków na głowie. Boże… jaki on jest seksowny. Czuję jak moje pożądanie rośnie. Nagle jego kumple wyrywają się spod mojej mocy. Co jest? Moja moc nagle przestała działać? Ten przystojny chłopak to musi być Hazz czy jak mu tam.
- Harry nie podchodź do niej. Ona jest niebezpieczna – ostrzegł go mulat.
- Zamknij się Zayn. Wyjdźcie z mojego pokoju. Ona jest moja, więc to ja będę decydował o jej przyszłości. – Mówi z uśmieszkiem na twarzy, po czym zbliża się do mnie, a reszta wychodzi z pokoju.
- Nawet nie próbuj. Zniszczę cię rozumiesz? – krzyczę.
- Oj… nie dość, że piękna to jeszcze naiwna. Kocham to. – Mówi przegryzając dolną wargę.
Aww… On jest taki pociągający. Kurwa! Jess przestań. On jest niebezpieczny – moja podświadomość daje się we znaki.
Podchodzi coraz bliżej. Jego usta są przy moich. Czuję miętę, uwielbiam ten smak, ale mimo wszystko odpycham go, a on łapie moje nadgarstki i przypiera je do ściany.
- Co jest kotku? Nie lubisz takich zabaw? – pyta z głupawym uśmieszkiem.
- Nie, nie lubię. Dlatego zostaw mnie.
- Zostawię cię, spokojnie. Najpierw się zabawię, a potem porzucę gdzieś w lesie… - zaczyna opowiadać, a moje ciało drętwieje i chyba Hazz to zauważa - … ktoś tu się denerwuje. Wolisz być świadoma tego co ci robię i po wszystkim cię zabić, czy w odwrotnej kolejności? Może ci pomogę z wyborem… Wybieram pierwszą opcję. Chcę widzieć tą rozkosz zmieszaną z cierpieniem w twoich oczach. Chcę usłyszeć jak krzyczysz moje imię ślicznotko. – Mówi odgarniając mi włosy za ramiona.
- Nie boję się. Jesteś tylko jebanym psycholem. Możesz mnie zabić. I tak moje życie jest do dupy. A co do krzyczenia… Nie znam twojego imienia, żeby wrzeszczeć.– Krzyczę. Boję się go jak cholera, ale nie mogę mu tego pokazać.
- Jestem Harry. Teraz znasz. Nazwisko też ci podać? Styles. Możesz krzyczeć to na przemian.
- Haha… nie rozśmieszaj mnie. Nic mi nie zrobisz.
- Jesteś tego pewna? – Gwałtownie przyszedł w moją stronę. Przyparł do ściany i jeździ ręką po moim brzuchu. Próbuje go odepchnąć , ale na marne. Moja moc tak jakby się przy nim wyłącza. Tylko dlaczego?
***
Przepraszam, że nie dodawałam rozdziałów. Problemy techniczne, rodzinne i osobiste całkowicie zawładnęły moim czasem. Postaram się nadrobić.
I pamiętacie...
Każdy komentarz motywuje :D
I pamiętacie...
Każdy komentarz motywuje :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz