wtorek, 16 grudnia 2014

Chapter Two!



- Kochanie o czym tak myślisz? – spytał Adam, a ja nie miałam zamiaru powiedzieć mu prawdy, bo co bym miała powiedzieć? A wiesz co, myślę o tym z iloma dziewczynami spałeś. Tego nie powiem dlatego wolę milczeć.
- O niczym ważnym – rzuciłam wyrywając się z jego objęć. Może nie powinnam mu wybaczać. Cała ta sytuacja stworzyła we mnie bardzo głębokie rany i tak naprawdę nienawidzę go za to. Nie mogę udawać, że wszystko jest w porządku. Muszę to skończyć. Raz na zawsze.
- Powiedz mi. Wiesz, że możesz mi zaufać? – On chyba jest nie poważny. Po tym wszystkim mam mu zaufać? Nigdy mu nie wybaczę i właśnie teraz to do mnie dotarło, a to jest odpowiedni moment na wyjawienie mu prawdy.
- Ufam, ale naprawdę to jest nieważne. – Spanikowałam.
- Dobrze, więc zapraszam cię dzisiaj do restauracji. Chciałbym ci wszystko wynagrodzić. – Pocałował mnie w policzek, a ja jak głupia mu uległam i się zgodziłam. Bardzo boję się powiedzieć mu prawdę, mimo iż mam dużo siły.
- Idę na górę się przebrać i troszkę odświeżyć.
Wbiegłam po schodach i udałam się prosto do sypialni. Przez całą tą sytuację musiałam zadzwonić do siostry. Jeszcze nie zdążyłam powiedzieć jej o naszym porozumieniu. Po trzech sygnałach odbiera.
- Cześć mała – mówi, mimo iż jej nie widzę wiem, że uśmiech jest przyklejony do jej twarzy.
- Hej duża.
- Co jest? Powiedziałaś mu, że między wami koniec? – Zapytała, wiedziałam że zapyta. Nienawidzę jej ciekawości.
- Nie. Wyszło całkiem inaczej. Wróciliśmy do siebie, ale nie chce tego, a boję się mu o tym powiedzieć.
- Przestań się bać jakiegoś gnojka, on nawet nie jest… - nie pozwoliłam jej dokończyć.
- Muszę kończyć, idę z nim do restauracji. Pa. Kocham Cię siostra. – Nie miałam zamiaru kontynuować. Chcę uciec z tego domu, ale nie mogę. Strach jest uczuciem, które mnie powstrzymywało. Ubrałam sukienkę, którą dostałam od siostry na święta, do tego buty na wysokim obcasie i kilka dodatków. Zeszłam powoli na dół. Adam już na mnie czekał, podał mi rękę i poszliśmy do jego auta. Podczas drogi do restauracji Pain trzymał rękę na mojej nodze. Chciałam ją odepchnąć, ale wiedziałam, że nie opłaci mi się to. Bez zastanowienia uderzyłby mnie. Już za dużo przez niego przecierpiałam. Po kolacji wszystko mu wygarnę. Nim się obejrzałam byliśmy na miejscu. Drzwi z mojej strony były zamknięte. Adam wyszedł i otworzył je z zewnątrz. Podał mi rękę i pomógł wysiąść. Przyjęłam ten mały gest. Weszliśmy do restauracji i usiedliśmy przy stoliku wskazanym przez właściciela restauracji. Chwilę później dostaliśmy kartę dań. Wybrałam sałatkę szefa kuchni, na deser czekoladowe naleśniki z bananami bitą śmietaną i lodami oraz truskawki w czekoladzie, a do picia drinka bezalkoholowego o nazwie „Tropikalny Raj” – tak, tak odchudzam się. Mój mąż zamówił coś czego nazwy nie umiem zapamiętać, a co dopiero wymówić. Skupiałam się na posiłku i myślałam nad słowami, które wypowiem po kolacji. Rozglądałam się po stolikach: przy pierwszym jakaś para się przytula, przy drugim siedzi jakaś rodzina, przy trzecim siedzi jakiś koleś i robi mi zdjęcia, przy czwa… zaraz wróć, jakiś koleś robi mi zdjęcia. Jego niebieskie oczy były hipnotyzujące, jednak nie sprawiały na mnie żadnego wrażenia. Muszę powiedzieć Adamowi.
- Adaś, ten koleś robi mi zdjęcia. – Adam obrócił się w stronę stolika „mojego fotografa”. Niestety zajął się jedzeniem, więc mi nie uwierzył.
- Musiało ci się zdawać. Idziemy się przejść? – zapytał.
- Jasne, ale najpierw zapłać. – Adam zawołał kelnerkę, a ja w tym czasie dokończyłam mój napój. Po zapłaceniu rachunku wyszliśmy z restauracji. Moja ciekawość mnie zżerała więc ostatni raz zobaczyłam czy nieznajomy dalej mnie obserwuje. I nie myliłam się. Popatrzył mi prosto w oczy i przegryzł dolną wargę, ze strachu złapałam Adama za rękę.
Spacerowaliśmy po okolicy jakieś 20 minut. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje, jednak ignorowałam to. Szliśmy wąską dróżką koło stawu. Lekki wiatr rozwiewał moje włosy – muszę przyznać, że to wspaniałe uczucie. Adam nagle przerwał ciszę, kiedy zauważył że trzęsę się z zimna.
- Kochanie, zimno ci?
- Nie. Jest dobrze. – Powiedziałam mało przekonująco.
- Widzę, że się trzęsiesz. Proszę. – nałożył swoją kurtkę na moje ramiona.
- Dziękuję. Wracajmy już. – Poprosiłam, a Adam objął mnie w talii i poszliśmy w stronę restauracji. Po drodze mijaliśmy różnego rodzaju sklepy, budynki mieszkalne i inne budynki, o których nie wiedziałam, mimo iż mieszkam w Londynie od urodzenia. Szliśmy koło dziesięciu minut. Wchodziliśmy pomiędzy jakieś budynki. Nikogo nie było w pobliżu więc uznałam ten moment za odpowiedni do wyjawienia całej prawdy, kiedy miałam się odezwać Adam zaczął mówić.
- Kochanie, mam na ciebie ochotę. Tu i teraz, co ty na to? – spytał opierając mnie o ścianę jednego z budynku. Już chciałam mu ulec jednak moje serce mi nie pozwoliło kiedy zbliżył swoje usta do moich.
- Przestań. Nie chce, ani tu ani nigdzie. – Odepchnęłam go.
- O co ci kurwa chodzi?
- O co mi chodzi? O to, że najpierw mną pomiatasz, bijesz mnie, zdradzasz. Nagle przyjeżdżasz, przepraszasz, zabierasz mnie do restauracji i myślisz, że wszystko gra? Mylisz się nic nie gra. – Wydarłam się, a wszystkie okna w pobliżu zaczęły trzaskać. Nie wiedziałam co się dzieje. Zaczęliśmy się kłócić, a wszystko wokół wydawało się żyć. Śmietnik się przewrócił, a wszystkie śmieci odleciały na 10 metrów w przód. Ruszyłam ręką skupiając się na piłce, która leżała na środku dróżki. Poruszyła się. Nie wiem jak to możliwe, ale to chyba moja zasługa. Aby się upewnić chciałam podnieść tą piłkę, niestety przeszkodził mi mój mąż. Poczułam jego dłoń uderzającą mnie w policzek. Chwilę później rozbolał mnie brzuch od nagłego uderzenia. Upadłam na podłogę, a ten chuj bezczelnie zaczął mnie kopać. Tego było za wiele. Resztkami sił podniosłam rękę i zrobiłam z nim to co z piłką. Podniosłam go do góry i odepchnęłam od siebie. Popatrzył na mnie, nie wiedząc co się dzieje. Podbiegł do mnie i kucnął przy mnie.
- Może teraz będziesz miała nauczkę. Wstawaj! – krzyknął.
- Nie. Zostaw mnie. – machnęłam przed nim ręką, a on przechylił się do tyłu.
- Skoro nalegasz. To cię zostawię. Nie wracaj do domu. – Podniósł się i chwilę później zniknął w ciemności.
Leżałam tak jeszcze pięć minut. Czułam, że zaraz odlecę. Oczy same się zamykały. Patrzyłam cały czas przed siebie. Kiedy byłam już na skraju, zobaczyłam przed sobą twarz, którą już kiedyś widziałam. Dlaczego on tak na mnie patrzy? Czy on mnie podnosi? Nic nie widzę. Co się dzieje?

3 komentarze:

  1. {SPAM}
    Cześć! Zapraszam na moje opowiadanie!
    ,,Winter to spokojna, nastoletnia dziewczyna, która w ciągu swojego krótkiego życia zdążyła zaznać niemalże piekła. Miała żyć w strachu do końca swoich dni, bez miłości, bez wsparcia. Całkiem sama.
    Lecz wszystko zmienia się pewnego dnia, gdy na swojej drodze, w dziwnych okolicznościach poznaje chłopaka, który ma zmienić jej życie. Który ma pokazać jej prawdziwe szczęście. Który ma obdarzyć ją niewyobrażalnie wielką miłością. Ale czy wszystko się ułoży?"
    winter-land-story.blogspot.com
    PS. Przepraszam, że tutaj, ale nie znalazłam u Ciebie żadnej zakładki do tego typu rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! xx
    Czekam nn.
    Pozdrawiam,
    instant-harry-styles-fanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic